Kraina Łagodności, jeżeli człowieka wchłonie, to bardzo skraca dystans, jednoczy i generuje przyjaźnie. I to stało się w Wąbrzeźnie. Tę atmosferę poczuła publiczność, która była niesamowita, jak i wykonawcy, którzy zapowiadają swój przyjazd za rok – powiedziała Aleksandra Bacińska.
W 2012 roku – po tym jak publiczność w Łodzi nosiła Cię na rękach – powiedziałaś, że masz poczucie, że nigdy to się nie powtórzy. A co czułaś, gdy w listopadzie 2021 roku na wieczorku poetyckim we Włocławku usłyszałaś słowa wiersza „Oli – Siostrze z Krainy Łagodności”? A o to, co czułaś, kiedy owacjami na stojąco wąbrzeska publiczność dziękowała za Festiwal Piosenek Aleksandry Bacińskiej, zapytam później…
YAPA 2012, czyli Ogólnopolski Festiwal Piosenki Studenckiej i Turystycznej, to była niezwykła impreza. Miałam wówczas przyjemność być jej honorowym gościem. Siedziałam spokojnie w sali koncertowej wśród publiczności i nagle poczułam, że, ni stąd ni zowąd, bez ostrzeżenia, zaczyna mnie unosić kilka par rąk. Znad ramion fanów mogłam posłuchać, jak kilkaset osób śpiewa moje teksty wspólnie z Leonardem Lutherem i zespołem Własny Port. Jako że zazwyczaj dość mocno stąpam po ziemi, pomyślałam sobie wtedy:
A ja w obłokach bujam służbowo
Naprawdę, nie ma czego zazdrościć
I wcale nie jest tak komfortowo
Zwłaszcza gdy ma się lęk wysokości
We Włocławku również zadziałał element zaskoczenia. Spotkanie autorskie w miejscowej bibliotece połączone było z koncertem moich piosenek. To był niezwykły wieczór, na który dotarło wiele osób z całej Polski, w tym także z Wąbrzeźna, co ucieszyło mnie szczególnie. Wzruszyło zaś niezwykle mocno to, że przepiękne słowa wiersza napisała dla mnie Donia Nowak, legendarna wokalistka zespołu „Toruń”, na piosenkach którego się wychowałam. – Doniu, dziękuję bardzo i obiecuję, że postaram się artystycznie dorosnąć do tych szlachetnych wersów.
Koncerty, wieczory poetyckie poświęcone Twojej twórczości organizowane są w całej Polsce. Miałaś też swoje tournée po Wielkiej Brytanii, a Twoje teksty – dzisiaj śpiewane głównie przez Leonarda Luthera oraz zespoły: Wszystkiego Najlepszego, Byle do Góry, Cisza jak Ta, Browar Żywiec, Póki Co, Cztery Pory Miłowania, Labolare – zdobywają serca coraz szerszego grona słuchaczy.
W Wielkiej Brytanii, z powodów artystycznych, byłam trzykrotnie, ostatni raz w 2019 r. Usłyszeć słowa swoich tekstów w średniowiecznych murach Oxfordu to coś, co pozostanie w pamięci pewnie długo jeszcze… W każdym miejscu jest inaczej. Bardzo ciepło wspominam swoje benefisy w Gdyni, Wąbrzeźnie i w Bydgoszczy czy koncerty w Krakowie, Sandomierzu, Ustrzykach Górnych i w Gdańsku oraz te z ostatnich miesięcy, które odbyły się w Łodzi, Toruniu i Włocławku, Gdańsku i Krakowie.
Gdzie i kiedy zaraziłaś się poezją? Czy po tylu latach pisania coś się zmieniło w Twoim postrzeganiu świata, ludzi?
Zwykle nasze umiejętności rozwijane są przez dom i przez nauczycieli. Miałam to szczęście, że te dwa kreatywne ośrodki znajdowały się u nas w jednym miejscu, przy ulicy Mickiewicza, najładniejszej – moim zdaniem – wąbrzeskiej ulicy. Dziadek Józef, żołnierz Armii Krajowej i podwładny „Ponurego” oraz „Szarego”, do snu recytował mi Kazania Piotra Skargi, które mocno zrytmizowały moją wyobraźnię. Po latach zaproponowano mi napisanie 8 tekstów poetyckich do tych Kazań. Kiedy w symfonicznej oprawie zabrzmiały w bydgoskiej Filharmonii, zastanawiałam się, czy podobałyby się mojemu dziadkowi… Mama, która była chemiczką, miała nietypową dla ścisłowców humanistyczną osobowość. Co wieczór bawiła się z nami, czyli z moimi braćmi i ze mną, w teatr cieni i opowiadała wymyślone przez siebie historie, gdzieś z pogranicza Andersena i Leśmiana. Dość późno odkryłam, że nie wszystkie matki poświęcają swoim dzieciom tyle czasu, a jeszcze później – że moja mama mocno tę średnią poświęcalniową zawyża… Mam wrażenie, że wciąż korzystam z jej metafor i poetyckich puent. I z przekonania, że ze wszystkich emocjonalnych liczebników i rzeczowników najważniejszy jest drugi człowiek.
„Sukienki” to Twój ostatni tomik. Przed nim ukazały się „Bardzo fałszywe piosenki” i „A mówiłeś”. W 2014 r. na scenie WDK odbyła się kilkugodzinna promocja audiobooka z tekstami Twoich piosenek. Czy możemy liczyć na kolejne?
Wąbrzeski koncert z 2014 r. wspominam bardzo ciepło. Dzięki profesjonalnej organizacji wywarł zresztą niesamowite wrażenie na zaproszonych z całej Polski artystach, którzy z niejednego przecież pieca chleb jedli. Do dziś opowiadają o nim na różnych ogólnopolskich imprezach, co bardzo mnie cieszy. Tomik „Sukienki” wydany został m.in. dzięki stypendium artystycznemu, które przyznał mi w 2017 roku Marszałek Województwa Kujawsko- Pomorskiego, pan Piotr Całbecki. Od tego czasu powstało sporo nowych utworów, które żyją swoim scenicznym życiem, niekiedy w kilku muzycznych odsłonach jednocześnie. Czas je chyba lirycznie zagonić do tomikowej zagrody. Mam nadzieję, że oprawą graficzną zajmie się, tradycyjnie, wąbrzeźnianka Maria Chylińska.
Pisanie wierszy to sztuka. Otrzymałaś ten cudowny dar, którym chętnie dzielisz się z innymi. Swoją poezją budzisz refleksje, dostarczasz emocji, ale i też rozrywki. Jakich wskazówek udzieliłabyś młodym ludziom, którzy zaczynają „bawić się” poezją?
Bawić się słowem można dopiero wówczas, kiedy całkiem poważnie opanuje się poetycki warsztat. Na szczęście młodzież chce się uczyć pisania. Rok temu miałam okazję być jedną z czworga osób prowadzących Ogólnopolskie Warsztaty Pisania Tekstów Piosenek. Wzięli w nich udział młodzi ludzie z całego kraju, którzy, żeby się spotkać i czegoś nauczyć, pokonać musieli czasem kilkaset kilometrów. To były niesamowicie energetyczne dni, kiedy szkoda nam było czasu na sen. W czasie warsztatów analizowaliśmy najczęstsze błędy popełniane w tekstach współczesnych piosenek, szukaliśmy oryginalnych rymów i otrząsaliśmy się z tych najpospolitszych, wreszcie – analizowaliśmy teksty napisane przez mistrzów gatunku: Jeremiego Przyborę, Wojciecha Młynarskiego, Jonasza Koftę, Agnieszkę Osiecką, Andrzeja Michorzewskiego, Andrzeja Sikorowskiego. Jak się okazało, od uczestników zajęć też się można było sporo nauczyć. Dzięki nim na przykład po raz pierwszy w życiu wzięłam udział w poetyckim SLAM-ie. Co ważne, nasz kontakt nieustająco trwa. Młodzi poeci wciąż przesyłają mi swoje utwory z prośbą o ocenę i ewentualną korektę. I z dużą pokorą przyjmują wszystkie uwagi, również te krytyczne. Na szczęście nie ma ich wiele, bo są to niezwykle zdolni twórcy.
Nie tylko oni zresztą pokazują mi swoje wiersze. Na co dzień uczę w Zespole Szkół w Wąbrzeźnie i tu, jak się okazuje, jest również wiele niezwykle utalentowanych osób, które próbują swoich sił w sztuce pisania. Niektórzy uczniowie dopiero zaczynają przygodę z liryką, inni przynoszą mi do oceny utwory, które powstały jeszcze w szkole podstawowej. Piszą i pierwszoklasiści, i maturzyści. Czasem są to strofami zapisane grube zeszyty w kratkę, czasem zaś – pojedyncze notatki w telefonie. Tych młodych ludzi, choć kształcą się w różnych zawodowych profilach, łączy jedna cecha – niepospolita wrażliwość w odbiorze świata i w próbach zatrzymania go w słowie. Bardzo poważnie podchodzę do tych ocen i recenzji, mając świadomość, że w każdym przypadku ujawnienie tekstu to wyraz dużego zaufania młodego człowieka, zaufania, którego nie wolno mi w żaden sposób nadwyrężyć.
Festiwal Piosenek Aleksandry Bacińskiej odniósł sukces. I to Ty, Twój talent jest jego przyczyną. Jesteśmy dumni, że jesteś częścią naszej małej społeczności i że zawsze, gdziekolwiek jesteś, podkreślasz przynależność do niej. Czy czujesz się dumna z siebie, spełniona?
Prawdę mówiąc, nie zawsze mam czas, aby myśleć o własnych osiągnięciach, jakkolwiek ich by nie określać, ale na pewno cieszę się, że są ludzie, którzy śpiewają moje teksty, że są festiwale, na których one zdobywają nagrody, że są kolejne tomiki, w których one chcą mieszkać, no i przede wszystkim bardzo się cieszę, że udało się zorganizować ten festiwal, przed którego powołaniem do życia bardzo, bardzo się broniłam. Przez poprzednie lata ideę festiwalu udawało mi się zamieniać na koncert. Trochę pomogła mi w tym, wyniesiona z dzieciństwa, umiejętność negocjacji ze zwierzchnikami i osobami, którym na czymś zależy. Tym razem nie byłam na pierwszym spotkaniu organizacyjnym, na którym zapadły decyzje. Myślę, że gdybym była, to też udałoby mi się odwieść organizatorów od tego pomysłu. Stało się, jak się stało i, co tu dużo mówić, cieszę się, że tak się zdarzyło, a goście festiwalowi, uczestnicy cieszą się co najmniej tak samo jak ja, a nawet jeszcze bardziej, bo dla mnie festiwal się już skończył, a dla wielu osób jeszcze nie. Od poniedziałku (dzień po festiwalu, 3 października – przyp. red.) odpowiadam na kolejne maile, odbieram mnóstwo telefonów, prowadzę rozmowy z kolejnymi rozgłośniami, z których dzwonią i obiecują, że w przyszłym roku przyjadą, przyślą na naszą imprezę swoich przedstawicieli. Bardzo się cieszę, że ten pierwszy festiwal pod swoje muzyczne skrzydła wzięły Radio Wrocław, Radio Muzyczna Cyganeria, audycja Pod Wielkim Dachem Nieba, Radio Islanders, Radio Danielka i Radio PiK. I to też jest sukces, nie mój, ale organizatorów, uczestników festiwalu i przede wszystkim gości festiwalowych, prześwietnej publiczności, która została wymieniona w werdykcie jury i zaproszona na przyszłoroczny festiwal.
Dlaczego też nie Twój sukces, przecież gdyby nie Ty, Twoja twórczość – nie byłoby festiwalu.
Tak naprawdę jednoosobowy talent i choćby nawet największy – nie mówię tu o sobie, mówię obiektywnie – nie wystarczyłby do organizacji festiwalu, choćby tylko najmniejszego. Tu rzeczywiście potrzebna była koordynacja wielu sił, podmiotów i środków. I to się udało. Sama jestem zaskoczona, jak bardzo się to udało.
Poziom festiwalu był bardzo wysoki…
… nadspodziewanie wysoki – jak stwierdził mój ulubiony dziennikarz z Radia Wrocław – Leszek Kopeć. Leszek był zachwycony od momentu usłyszenia pierwszych wykonawców. W pewnym momencie wyszeptał do mnie: To jest coś niesamowitego. Jak wiesz, jeżdżę po różnych festiwalach ogólnopolskich i jestem zaskoczony, że na imprezie, która jest organizowana po raz pierwszy, mam do czynienia z tak wysokim poziomem. Nie chcę stąd wychodzić nawet na moment, bo boję się, że coś przeoczę.
Wysoki poziom wynika również z tego, że jest to cecha Krainy Łagodności, tutaj ludzie nie potrafią robić czegoś na pół gwizdka. Wszyscy dali z siebie wszystko – i zespoły, i występujący w konkursie. Przyznano Grand Prix festiwalu, a tę nagrodę ustala się tylko wtedy, gdy poziom jest nieprzeciętny, bo zwykle jury typuje laureatów 1., 2. i 3. miejsca. Ja byłam tym faktem naprawę mile zaskoczona.
W trakcie festiwalu kierowano do Ciebie moc podziękowań. Za Twoje teksty dziękowali zarówno uczestnicy konkursu, jak i goście festiwalowi. Wielu z nich do Krainy Łagodności wciągnęły, co akcentowali, właśnie Twoje teksty.
Tak twierdzą. Ja się cieszę z tego faktu. Ucieszyłam się zresztą z obecności każdego gościa festiwalowego, bo wiem, że oni czasem pokonywali naprawdę setki kilometrów, żeby wziąć udział w tym wydarzeniu, mam tu na myśli również te osoby, które siedziały wśród publiczności. To byli ludzie, którzy powiedzieli, że przyjechali dla mnie i to mnie rzeczywiście niesamowicie wzruszyło. Jestem osobą, która rzadko płacze… a ostatni raz płakałam, kiedy odszedł mój pies Tymek. Dla mnie niesamowitą niespodzianką było to, że Irek Gregowski z Peronu Wędrownego skomponował muzykę do tekstu o Tymku i to jest dla mnie pocieszenie.
No i tą piosenką wyśpiewał Grand Prix Festiwalu.
Peron Wędrowny zaśpiewał dwa emocjonalnie różne teksty – A ja głupia myślałam, że mnie kocha oraz Po co ci Boże taki pies. Myślę, że to jest też taka wskazówka dla ludzi biorących udział w konkursach. Zestawienie dwóch tak odległych emocjonalnie i brzmieniowo tekstów ma sens, porusza serca publiczności i jury. Widziałam jurorów, którzy ocierali łzy, a to się rzadko zdarza.
Nagrodę za najlepszą interpretację Twojej piosenki jury przyznało Januszowi Świątkowskiemu za utwór „Moja babcia Helena”. Czy podzielasz opinię jury?
Tak, zdecydowanie tak. Janusz Świątkowski zrobił show na scenie. Poza tym on śpiewał nie tylko tę piosenkę, śpiewał różne inne utwory, z kontrabasem, który był dwa razy większy od niego, w holu domu kultury, w szkole, gdzie nocował. I tak, jak to ktoś dzisiaj napisał (6 października – przyp. red.): ten chłopak tańczył z kontrabasem. I myślę, że mojej babci Helenie to jego wykonanie piosenki bardzo by się podobało, zwłaszcza że moja babcia była Kaszubką z Kościerzyny. Janusz jest Kaszubem i dlatego tak dobrze wczuł się w myśli babci Heleny.
Kraina Łagodności to wielka rodzina, w której panuje wyjątkowa atmosfera, często podkreślał to prowadzący Mariusz „Rosół” Ziółkowski. Czy tę magiczną rodzinną atmosferę udało się stworzyć w Wąbrzeźnie? Jak myślisz, czy wąbrzeski festiwal ma szansę zakotwiczyć w Krainie Łagodności?
Tak, była akcja i interakcja. Wąbrzeźnianie doskonale wyczuli tę atmosferę, bardzo płynnie w nią weszli i się w niej odnaleźli. Radek Partyka z zespołu Zielony Szlak, już po festiwalu, prosił, aby koniecznie podziękować Pani ze Szkoły Podstawowej nr 3. „Tak o nas dbała – mówił – czuwała nad nami całą noc, robiła nam kawę, herbatę, przynosiła ciastka, czuliśmy się tak, jak w najlepszym schronisku w górach”. Przez te dwa dni muzyka gościła nie tylko na scenie, ale ludzie grali i śpiewali w holach, na schodach, w sali kolumnowej, w szkole i w Hotelu Rondo, gdzie nocowali i gdzie przyjęto nas równie gościnnie oraz rodzinnie. Dołączali do nich wąbrzeźnianie i, jak w Rondzie, goście hotelowi. Kraina Łagodności, jeżeli człowieka wchłonie, to bardzo skraca dystans, jednoczy i generuje przyjaźnie. I to stało się w Wąbrzeźnie. Tę atmosferę poczuła publiczność, która była niesamowita, jak i wykonawcy, którzy zapowiadają swój przyjazd za rok.
Właśnie, przyjaźnie. Leonard Luther z dumą i wzruszeniem mówił o Waszej 35-letniej współpracy. Pierwszego dnia festiwalu podsumował ją pięknym koncertem i bukietem kwiatów.
Jak powiedziałam wcześniej, wszyscy dali z siebie wszystko. Gabi Gunia jest świetna. Jednego roku wygrała wszystkie najważniejsze festiwale ogólnopolskie. 18 grudnia w łódzkiej Kei będzie premiera na bis płyty Rozmowy z Olą i myślę, że uda mi się pojechać na ten koncert. Cztery Pory Miłowania to jest taki zespół, na który należy zwrócić uwagę. Już dzisiaj mają tysiące, tysiące fanów w całej Polsce, śpiewają przy pełnych salach i cieszę się, że wykonują moje piosenki. Ilekroć daję im nowy tekst, to wiem, że nie będzie on zmarnowany. Wszystkiego Najlepszego to bydgoski zespół, z którym współpracuję niemalże od samego początku jego istnienia. Bardzo ciepli ludzie zarówno na scenie, jak i poza nią – i to się czuje. I wreszcie Leonard Luther, z którym jestem związana emocjonalnie, zawodowo, artystycznie, mentalnie i przyjacielsko od wielu, wielu lat. Leonard, mimo że znamy się tak długo, zawsze potrafi mnie zaskoczyć. Idąc do ciebie na tę rozmowę, tak sobie pomyślałam, że chyba najpiękniejsze kwiaty, które dostawałam w życiu, były właśnie od Leonarda. Nie wiem, jak on się orientuje, bo przecież nie ma zwrotnej informacji, że zawsze dostaję od niego kwiaty, które pasują do sukienki, którą w danym momencie mam na sobie. Leonard na festiwalu zrobił show. Widziałam go na scenie niezwykle wzruszonego, a zobaczyć Leonarda, który ukradkiem ociera łzę, zdarza się naprawdę nieczęsto. Leonarda poznałam na stacji Iława Główna dzięki mojej przyjaciółce Stelli. Kiedy usłyszała, jak gra i śpiewa, zaprosiła go do Wąbrzeźna. I tak pierwszy raz znalazł się w naszym mieście, a ja, dzięki niemu, napisałam swój pierwszy w życiu tekst pt. Jestem taki samotny. Dzięki tej piosence mój przyjaciel wygrał kilka festiwali. I to był początek współpracy, która trwa do dzisiaj.
A efektem tego spotkania sprzed 35 laty jest fakt, że Wąbrzeźno dzisiaj staje się w Kujawsko-Pomorskiem stolicą Krainy Łagodności.
Cieszę się, że w Wąbrzeźnie udaje się te niezapomniane koncerty moich piosenek organizować. Pamiętam taki koncert w 2012 roku, potem w roku 2014. W 2012 roku dostałam Statuetkę Burmistrza Wąbrzeźna. Ona stoi u mnie w bardzo honorowym miejscu, obok pióra Wojciecha Młynarskiego i jest jedną z najważniejszych nagród, które w życiu dostałam. Zawsze o tym pamiętałam i pamiętać będę. Teraz też się udało, było bardzo radośnie. Cieszę się, że Wąbrzeźno stało się częścią Krainy Łagodności, tak jak było nią w roku 2012 i w 2014. Bardzo dziękuję organizatorom – Urzędowi Miasta, Wąbrzeskiemu Domowi Kultury, w którym to się zadziało, na wszystkich gościnnych i kompetentnych płaszczyznach. Dziękuję Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej, z której panie zadbały o oprawę słowno-plastyczną festiwalu oraz publiczności, która była cudowna. Dziękuję Marcinowi Zduniakowi, Kamilowi Topolewskiemu i Zbigniewowi Ronowskiemu. Ukłony pod adresem Agaty Ronowskiej i pracowników SP 3 oraz moich przyjaciółek: Joli Broniewskiej i Miry Górzyńskiej. Serdecznie dziękuję wszystkim sponsorom oraz patronackim mediom. Udało się!
Bardzo dziękuję za to spotkanie i rozmowę. Mam nadzieję, że za rok będzie kolejna okazja do „ogadania” festiwalu i Twoich sukcesów.
Z Aleksandrą Bacińską rozmawiała Anna Borowska
Echa Festiwalu Piosenek Aleksandry Bacińskiej
Danusia i Leszek, Smoczusiedwa z Gdańska w rozmowie telefonicznej powiedzieli. Danusia: Było cudownie. To było niesamowite, że mogliśmy się spotkać i że mogliśmy posłuchać tekstów Oli. Ola tak skromna, taka niesamowita kobieta, Wysłuchaliśmy z Leszkiem wszystkich wykonawców. Na nas największe wrażenie wywarli Peron Wędrowny i Jasiu, inni oczywiście byli też fantastyczni. Uważam, że takie miejsca, gdzie ludzie mogą zaśpiewać są niesamowite. Wszystkie wykonania mamy nagrane i jak tylko wrócimy z Bieszczad, bo prosto z Wąbrzeźna tu dotarliśmy, to jeszcze raz je przesłuchamy. Festiwal w Wąbrzeźnie był za krótki, powinien trwać trzy dni. Leszek: Dodam, że Ola mówi do nas swoim sercem.
Joasia Kowalik z Warszawy napisała do A. Bacińskiej: Czas zawsze przyspiesza w miejscach, w których powinien trwać.
Krzysztof Cezary Buszman z Gdyni napisał do A. Bacińskiej: Obecność tyłu pięknych ludzi w jednym miejscu, w tym samym czasie zdarza się niezwykle rzadko. Spotkanie takie miało miejsce 1 i 2 października w Wąbrzeźnie na Festiwalu Piosenek Aleksandry Bacińskiej – wybitnej Poetki i Autorki piosenek. Serdecznie dziękuję za zaproszenie, za rozmowy o czymś, za chwilę wzruszeń i za kolejne inspiracje. A Tobie, Olu, życzę, tego wszystkiego, czego życzysz sobie sama. Do miłego zobaczenia. A ponadto, co napisałem – Wąbrzeźno jest magicznym miejscem. Tak urokliwego, zadbanego miasta poniżej 15 000 mieszkańców to w Polsce nie widziałem.
Paulina Juckiewicz na FB napisała: To był cudowny festiwal. Dużo muzyki i poezji. Piękne, klimatyczne miasto otoczone jeziorami. Bardzo przytulny Dom Kultury. Wszystko było na najwyższym poziomie. Ale najważniejsi byli ludzie, znani, nieznani, dopiero poznani. Rozmowy o wszystkim, wspólne śpiewanie. A połączyła nas poezja Aleksandry Bacińskiej – niezwykle ciepła, szczera, czasami ironiczna, czasami wzruszająca do łez (…)
Robert Piotr Zakrzewski na FB napisał: Dopowiem, tak od siebie… chyba nikt z nas, ludzi normalnych, przeciętnych, nawet nie śnił, nie marzył, że dostąpimy, że będziemy mogli być tak blisko Twego serca, Twojej pięknej duszy, która co dzień śpiewa nam słowami Twoimi. Dziękuję Ci, Olu, za tok myśli napędzający nas twórczo, za każde słowo z mego gardła wydarte myślą Twą… dla nas. Jesteś wielka!!!
Fot. Marcin Zduniak