1 marca 2018 roku towarzyszyliśmy Janowi Wesołowskiemu – w Jego ostatniej drodze.
Był to smutny dzień. Żegnaliśmy Męża, Ojca, Dziadka i jednego z najaktywniejszych Mieszkańców naszego miasta, nauczyciela, wychowawcę – wspaniałego wychowawcę, jak zaznaczyła Mirosława Korcz w czasie uroczystości pogrzebowej w swojej mowie pożegnalnej. Żegnaliśmy kolegę i przyjaciela od zawsze.
Jan Wesołowski przeżył 86 lat i znany był chyba wszystkim. Można było Go spotkać na wielu imprezach sportowych, jeżeli nie jako organizatora, współorganizatora, to w roli kibica czy też uczestnika. Działał i pracował w Wąbrzeźnie od 1954 roku i przez ponad 60 lat zapisywał na kartach historii naszego miasta liczne wydarzenia sportowe z udziałem mieszkańców, uczniów i swoim, w tym bardzo wiele zakończonych sukcesami. Szczególnie starsi wąbrzeźnianie pamiętają Janka Wesołowskiego z czasów, kiedy sławił miasto licznymi zwycięstwami.
Był bardzo aktywnym członkiem Związku Nauczycielstwa Polskiego, Szkolnych Związków Sportowych, Ogniska Miejskiego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej i Sportu, którego był jednym z założycieli w 1959 roku. W ostatnich latach chętnie też udzielał się w Klubie Seniora Echo. Za swoją działalność w uznaniu usług w pracy z młodzieżą odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi (1967r.), Medalem za Zasługi w Rozwoju Sportu Szkolnego z okazji XXX-lecia SZS (1983r.), brązową odznaką „Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej” (1971r.), złotą odznaką „Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej”(1997r.), srebrną odznaką „Zasłużony Działacz LOK” (1976r.). Uhonorowany również Medalami 55-lecia (2013r.) i 60 – lecia TKKF (2017r.) za upowszechnianie sportu masowego, odznaką za 50 lat przynależności do ZNP (2004r.) oraz Statuetką Burmistrza Wąbrzeźna w kategorii Aktywny Obywatel (2005 r.).
Swoją popularność zawdzięcza własnej pracy, której oddawał się do końca życia. Jak mówią jego najbliżsi współpracownicy, przyjaciele i byli uczniowie, był perfekcjonistą i wytrwale dążył do celu. Kochany przez młodzież wielki pasjonat sportu.
Największe Jego osiągnięcia to tytuły mistrzowskie i wicemistrzowskie wychowanków, zdobywane głównie w latach 1956 – 1976 w sportach zimowych w konkurencjach „Złotego Krążka” i „Błękitnej Sztafety”. To dzięki tym sukcesom, nasze miasto znane było w całej Polsce. Jego uczniowie tamte czasy wspominają tak: Romuald Arasimowicz: (…) Byliśmy bardzo popularni, czuliśmy się jak gwiazdy (…) Po zdobyciu mistrzostwa zaproszono całą naszą drużynę wraz z opiekunem do Warszawy. Tam na lodowisku TOR-WAR prezentowaliśmy swe umiejętności, a oglądali nas i oklaskiwali najlepsi w sportach zimowych. Była też telewizja: nasz występ był transmitowany w telewizyjnym programie sportowym. Nigdy nie zapomnę towarzyszących mi wówczas emocji (…); Janusz Kankowski: (…) Pan Wesołowski umiał znaleźć w nas „to coś”, co dawało nam siłę i zapał do ciężkich treningów (…) Był trenerem bardzo wymagającym, lecz doceniał ciężką pracę i wysiłek zawodników. Dbał o nas zawsze, pilnował, abyśmy mieli coś do zjedzenia, szczególnie na wyjeździe. Dla każdego z nas miał kawałek czekolady, która w tamtych czasach była prawdziwym rarytasem (…); Krzysztof Sigurski: (…) Zainteresowanie krążkiem doprowadziło mnie do kadry okręgowej młodzików województwa (…) Moje zamiłowanie do sportu wzbudził we mnie mój pierwszy, najważniejszy trener – Jan Wesołowski. Jego zapał, poświęcenie, profesjonalizm w pracy z młodymi ludźmi dawały mi dobry przykład, powodowały, że czułem się wyjątkowo. Ponieważ tak właśnie traktował mnie pan Jan – jak człowieka wyjątkowego i niepowtarzalnego (…); Mirosław Maciaszek: (…) Wiele pracy wkładaliśmy w realizację naszych zainteresowań, lecz najwięcej w nasze powodzenie wnosił trener – pan Jan Wesołowski, bez którego z pewnością nie udałoby się nam osiągnąć tylu sukcesów.
Nie tylko uczniowie kochali pana Janka. Był też wzorem dla swoich młodszych współpracowników, którzy cenili Jego wskazówki. – Z Jankiem współpracowałem od 1986 roku – mówi Edward Wierak. – Jego zaangażowanie w rozwój sportu szkolnego i masowego było przeogromne. Organizował bardzo dużo imprez w przeróżnych dyscyplinach sportowych. Robił to bezinteresownie i z wielkim sercem. Do końca swojego życia pomagał nam w organizacji biegów Grand Prix, turniejów siatkówki, brydża dla nauczycieli, biegów przełajowych, tenisa. Bardzo wysoko cenię sobie znajomość z Jankiem. Był moim przyjacielem i partnerem brydżowym. Razem niejednokrotnie zdobyliśmy mistrzostwo w turniejach dla pracowników oświaty województwa kujawsko-pomorskiego. Będzie mi Go brakowało.
– Kiedy w naszym środowisku ktoś powiedział „Pszczółka” wszyscy wiedzieli, że chodzi o Jasia – bo taki był – jak pszczółka, pracowity i ciągle w ruchu – mówi Henryk Karczewski. – A to nie była jedyna Jego piękna cecha. Był wspaniałym i dobrym człowiekiem, koleżeńskim i oddanym – a szczególnie swoim uczniom. Zawsze można było na niego liczyć – bez względu na to, o co go się poprosiło. Nigdy, nigdy nie powiedział nie… Jasia poznałem w 1957 roku, kiedy jako uczeń Studium Nauczycielskiego rozpocząłem praktyki zawodowe w szkole. Nasza przyjaźń nabrała tempa w 1959 roku, kiedy – już jako nauczyciel matematyki, który bardzo interesował się sportem, zacząłem pomagać Jasiowi. Jeździłem z nim i z zespołem jako „trener pomocniczy” na zawody sportowe po całej Polsce i pomagałem mu w organizacji treningów. Jasiu upodobał sobie sporty zimowe, szczególnie łyżwiarstwo i saneczkarstwo. Może dlatego, że bardzo dobrze jeździł na łyżwach. Razem graliśmy w piłkę ręczną i koszykówkę w zespołach działających przy Unii oraz w Spójni w zespole siatkarzy. Razem zorganizowaliśmy również pierwszy turniej brydżowy w Wąbrzeźnie – odbył się on w pokoju nauczycielskim Szkoły Podstawowej nr 2. Pamiętam też, jak Jasiu w okresach zimowych, mnie i naszego kolegę Jastrzębskiego, przyjmował pod swój dach, abyśmy nie musieli codziennie dojeżdżać do Wąbrzeźna. To też było świadectwem jego wielkiego serca. Bardzo byliśmy zżyci i pomimo że nasze drogi zawodowe w pewnym okresie rozeszły się – tak zostało do końca. Ostatnią wspólną kawę wypiliśmy dwa dni przed jego chorobą, na spotkaniu grupy ZNP…
– Jasiu był „twardzielem”. Przeżył przecież 86 lat. I to jak przeżył! Był z tych tzw. ,,dobrych roczników”. Ludzi, których nie imały się poważne choroby, którzy nigdy łatwo się nie poddawali i zawsze mieli pozytywne nastawienie do świata i ludzi. Uważał, że aby robić coś dobrze, trzeba się temu poświęcić bez reszty, do końca. Tak też traktował zajęcia lekcyjne, przygotowanie uczniów do udziału w zawodach sportowych, sędziowanie czy nawet kibicowanie – wspomina Aleksandra Basikowska. – Nigdy nie widziałam go zdenerwowanego po zawodach. Co najwyżej był smutny i rozczarowany, bo przecież mogło być lepiej. Wydawało się , że sport był całym jego życiem. Nadawał mu sens. Do końca świetnie grał w brydża, a taniec, który uwielbiał, pomagał mu utrzymać sprawność fizyczną do ostatnich dni. Był dobrym, serdecznym kolegą. Imponował mi spokojem, opanowaniem, wyrozumiałością, poczuciem humoru i nieustającym optymizmem. Kiedy mijaliśmy się na ulicy, my, emeryci, zawsze miał dla mnie ciepły uśmiech i mile słowo. Dzisiaj żałuję, że nigdy nie dałam się namówić na kawę i słodkie w ciastkarni. Zawsze było: ,,dzisiaj nie mogę, może innym razem”. Tego „innego razu” już nie będzie.
Jan Wesołowski zmarł 23 lutego 2018 roku w inowrocławskim szpitalu w wyniku udaru mózgu. Z chorobą walczył prawie miesiąc. Jego choroba, następnie śmierć poruszyła serca wielu wąbrzeźnian, bo znajomych i przyjaciół pan Jan miał bardzo, bardzo wielu.
W czwartek – 1 marca wraz z Jego żoną, córką, synem i pięciorgiem wnucząt, na miejsce wiecznego spoczynku odprowadzili go krewni, przyjaciele, znajomi, delegacje m.in. Szkoły Podstawowej nr 2, Związku Nauczycielstwa Polskiego, Ogniska Miejskiego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej i Wąbrzeskiego Klubu Brydżowego.
To był smutny dzień, ale w moich wspomnieniach pan Janek był uśmiechnięty i w oczach miał ten radosny chochlik, który każe mu wymyślić kolejną historyjkę, na którą chce nabrać kolejnego słuchacza. I taki w mojej pamięci pozostanie. Radosny, serdeczny, otwarty i stoicki, z gestem, z miłością i szacunkiem dla swoich najbliższych. Taki dobry anioł, z którym można porozmawiać o wszystkim i doradzi co trzeba.
Niech odpoczywa w spokoju.
*
Jan Wesołowski urodził się w 21 listopada 1931 roku w Gzinie w gminie Dąbrowa Chełmińska. Najmłodsze lata spędził w Wielkiejłące w powiecie wąbrzeskim. Po szkole podstawowej naukę kontynuował w Liceum Pedagogicznym w Inowrocławiu. Po jego ukończeniu – zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami – otrzymał nakaz pracy w Wydziale Oświaty Prezydium Miejskiej Rady Narodowej we Włocławku, w którym mianowano go nauczycielem tymczasowym w Szkole Podstawowej nr 4 w tej samej miejscowości. Zatrudniony był tam tylko dwa miesiące, ponieważ po ukończeniu kursu instruktora wychowania fizycznego – na własną prośbę – został przeniesiony do Domu Harcerza w Toruniu na stanowisko instruktora. Tam pracował do 31 sierpnia 1952r., do momentu odejścia do wojska. Do pracy zawodowej wrócił we wrześniu 1954 roku, ale już do Wąbrzeźna. Przyjęto go do Prezydium Powiatowej Rady Narodowej Wydziału Oświaty na stanowisko kierownika referatu wychowania fizycznego. Nauczycielem wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 2 został w 1956 roku i tam pracował do 2001 roku – do 1984 roku na pełnym etacie, a po tym roku już jako emeryt w niepełnym wymiarze czasu pracy. W międzyczasie pełnił też funkcje kierownika ogniska metodycznego, wizytatora wychowania fizycznego, rejonowego organizatora sportu, był okręgowym sędzią lekkoatletycznym Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Pracował dodatkowo jakiś czas jako rehabilitant w Spółdzielni Inwalidów „Vambresia”, uczył przysposobienia obronnego w Zespole Szkół Zawodowych.
1 września 1973 roku powołany został przez inspektora szkolnego Wydziału Oświaty i Wychowania, Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki na stanowisko nauczyciela dyplomowanego. Studium Nauczycielskie skończył w 1961 roku w Raciborzu. Studiował w Wyższej Szkole Pedagogicznej na Wydziale Pedagogiki w Bydgoszczy, dyplom ukończenia studiów i tytuł magistra uzyskał w 1978 roku.
Zmarł 23 lutego 2018 roku w inowrocławskim szpitalu. Został pochowany 1 marca na nowym cmentarzu w Wąbrzeźnie.
*
Anna Borowska
Ps. Wspomnienia byłych uczniów Jana Wesołowskiego zaczerpnięte zostały z książki Lidii Jabłońskiej i Katarzyny Kornackiej pt. „Minął wiek. Rys historyczno-wspomnieniowy Szkoły Podstawowej nr 2 w Wąbrzeźnie”, wydanej w 2014 roku w Wąbrzeźnie.