12 października minęło 10 lat od narodzenia się w Wąbrzeźnie „nowej fali” ruchu Anonimowych Alkoholików.
Znałem tych, którzy nigdy do nas nie przyszli i… umarli.
Znałem tych, którzy przyszli, odeszli i… umarli.
Znam tych, którzy przychodzą, próbują zostać, odchodzą, wracają… są w drodze.
Znam tych, którzy przyszli trwać, bo trwali w swojej trzeźwości bez grupy AA. To mocarze. Legendy wąbrzeskiego ruchu AA. Wiedzą o kim mówię. Okazali się bezcenni w umacnianiu „nowej fali”. Wszyscy powinniśmy być im wdzięczni. Ja jestem.
Znam tych, którzy przyszli i zostali. Drobne kroki. Pierwszy krok: Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem. Jeden mityng, cztery. Miesiąc, pierwszy rok, drugi, trzeci. Jedni liczyli te dni i lata, innych cieszyło tylko to, że znów są wśród żywych ludzi. Liczby wydają się być ważne, ale nas cieszyło choćby jedno nowe życie – bezcenne, jeżeli było ich dziesięć – bezcenne.
W tę drobną rocznicę wąbrzeskiej grupy AA pamiętajcie, że są. Wspierajcie każdego, kto chciałby powiedzieć, że jest bezsilny.
Jest tyle osób, którym teraz, nieważne że z daleka, chciałbym podziękować. Zrobię to, gdy nadarzy się taka okazja. Lecz jeśli jesteście teraz z tym krótkim listem, daję sobie prawo, aby powiedzieć Wam – dziękuję. I dam sobie jeszcze jedno prawo, na jedną krótką chwilę… jestem dumny.
Życie w trzeźwości wcale nie jest piękniejsze i łatwiejsze, ale JEST.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich Aowców. Bądźcie!
edward AA
10 lat trzeźwości