Pani Grażyna ceni sobie zdrowy styl życia i dlatego stara się spędzać czas z dala od duszących zapachów centrum miasta. Tak też było pewnego styczniowego przedpołudnia, kiedy przechadzała się nad jeziorem Frydek.
Tym razem nie była sama, miała pod swoją opieką pięcioletnią wnuczkę. Ponieważ dzień był słoneczny, a powietrze rześkie i był tylko lekki mróz spacerowiczów było więcej. – Podziwiałyśmy z wnuczką uroki naszego jeziora, pokrytego cienką warstwą lodu i śniegu – wspomina pani Grażyna. – Rozmawiałyśmy też o tym, jak bardzo niebezpiecznie jest wchodzić na lód. Przestrzegałam moją wnuczkę, aby nigdy tego nie zrobiła. Spokojny czas na jeziorem przerwał płacz dziecka. W ich kierunku szedł chłopczyk, miał może siedem, osiem lat. Był sam, wołał mamę i bardzo płakał. – Obserwowałam go od momentu, jak tylko go usłyszałyśmy – mówi pani Grażyna. – Minął kilka osób, przy nikim się nie zatrzymał ani też nikt jego nie zatrzymał, nie zadał żadnego pytania. Żadnego zainteresowania i żadnej obawy, że chłopiec mógł wejść na zmarznięte jezioro. Sytuacją zaniepokoiła się tylko pani Grażyna. Przyspieszyła kroku i za chwilę razem z wnuczką były już przy płaczącym dziecku. – Chłopiec był bardzo nerwowy i przestraszony. Podał mi swoje imię i nazwisko, ale na pozostałe pytania – gdzie mieszka, dlaczego jest sam – już nie potrafił odpowiedzieć. Wzięłam go za rączkę i wszyscy razem poszliśmy w stronę Szkoły Podstawowej nr 2. Oskar po drodze uspokoił się i pod opieką pani Grażyny poczuł się bezpiecznie. W rozmowie podał adres, więc prosto znad jeziora poszli pod wskazane miejsce. Okazało się jednak, że nie mieszkał tam. Dziecko nie znało swojego adresu i nie potrafiło pokazać kierunku, w którym mógł być jego dom. – Mówił też o swojej babci, że mieszka na Matejki, ale na pytanie „gdzie na Matejki”, pokazywał w stronę ul. Grudziądzkiej. Pani Grażyna zabrała Oskara do Straży Miejskiej. – Początkowo nie chciał iść ze mną, ale gdy obiecałam mu, że strażnicy pozwolą mu wsiąść do swojego samochodu, zmienił zdanie. Funkcjonariusze najpierw zadzwonili na Policję, aby sprawdzić czy nie było zgłoszenia zaginięcia dziecka, a gdy okazało się, że nie, starali się ustalić jego adres. Nie było to jednak proste. Nazwiska dziecka nie było w wykazie ewidencji ludności. Chociaż szybko ustalili, do której chodzi szkoły, to w placówce nie dysponowali jego aktualnym adresem ani też nie mieli numeru telefonu do opiekunów, nikt tam nie wiedział, gdzie mieszka. Strażnicy postanowili pojeździć z chłopcem po mieście – na szczęście jest niewielkie i istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że Oskar mimo wszystko rozpozna znaną mu okolicę. Nie pomylili się. Chłopiec ostatecznie wskazał dom babci. Była w domu. Strażnicy oraz pani Grażyna i jej wnuczka mogli oddać Oskara w bezpieczne ręce babci. Można też było powiadomić mamę Oskara, że się znalazł, bo – jak się okazało – kobieta szukała dziecka od dwóch godzin.
Ta historia ma szczęśliwe zakończenie. Dziecko całe i zdrowe wróciło do rodziny. Na szczęście na jego drodze stanęła pani Grażyna Biestek. Zainteresowała się samotnym i płaczącym chłopcem i nie zostawiła go na pastwę losu. Dała mu poczucie bezpieczeństwa, doprowadziła do tego, że wrócił do domu i może zapobiegła tragedii – bo tak naprawdę nie wiadomo czy chłopiec, idąc linią brzegową jeziora, nie wszedłby na kruchy lód. Z wydarzenia tego płyną jeszcze inne wnioski. My dorośli powinniśmy uczyć dzieci, jak mają zachować się w razie zagubienia, że nie wolno oddalać się, że powinny stać w miejscu i czekać, aż je znajdziemy. Musimy nauczyć je adresu zamieszkania, nazwiska, a gdy są zbyt małe lub nie potrafią zapamiętać, zapisać te dane na specjalnym breloczku i przed spacerem, wyjazdem, a już na pewno wyjściem w zatłoczone miejsce przypiąć go do ubrania. Nie traćmy też czasu na szukanie dziecka na własną rękę. Lepiej będzie, jak natychmiast powiadomimy policję. Poprośmy też inne osoby o pomoc w poszukiwaniach. – Ja zwróciłbym uwagę na jeszcze jeden fakt – mówi komendant miejski Krzysztof Grzybek. – Rodzice powinni pamiętać o tym, aby w przedszkolu czy w szkole – jeżeli zmienimy adres – podać nowe miejsce zamieszkania dziecka i koniecznie zostawić do siebie aktualny numer telefonu.