W sobotę piłkarze wąbrzeskiej Unii zmierzyli się w derbowym pojedynku z Legią w Chełmży. Nie brakowało emocji, bramek, kartek i walki o punkty do ostatniej minuty.
Przed derbowym starciem nasi piłkarze stawiani byli w roli faworyta. Wysoka lokata w tabeli i tylko punkt na koncie piłkarzy Legii pozwalały mieć apetyty na trzy punkty. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem drużyna mocno się mobilizowała i wyszła z nastawieniem gry ofensywnej. Niestety początek meczu należał do gospodarzy. Już pierwsza akcja mogła dać im prowadzenie. Silny strzał zza pola karnego na róg odbił bramkarz Unii Tomek Zubrzycki. Chwilę potem dośrodkowanie z narożnika boiska trafiło na głowę piłkarza z Chełmży, ale ten pomylił się dość znacznie. Napór gospodarzy trwał. Żółte kartki już na początku obejrzeli Kamycki i Nowaczek. Unici nie potrafili przez pierwszy kwadrans zainicjować składnej akcji. Kilkakrotnie, po dośrodkowaniach z rogu, zagrożenie stwarzali legioniści.
Momentem zwrotnym była akcja przeprowadzona przez Sebastiana Isbrandta. Otrzymał podanie za plecy obrońcy i próbował lobem pokonać golkipera Legii. Piłka przeleciała jednak nad poprzeczką. Wąbrzeźnianie poczuli, że zawodnicy z Chełmży są do „ugryzienia” i śmielej zaatakowali. Jeszcze jedną szansę miał Sebastian Isbrandt. Jego strzał z daleka był jednak niecelny. W 20. minucie wąbrzeźnianie powinni prowadzić. Z okolicy 20. metra potężny strzał oddał Kamycki. Piłka nabrała dziwnej rotacji i zmierzała w światło bramki, jednak bramkarz Legii zdołał obronić to uderzenie. Gospodarze byli w coraz większych opałach. Wreszcie nadeszła 24. minuta. Piłka trafiła pod nogi stojącego w polu karnym Sebastiana Isbrandta. Ten sprytnie się obrócił, myląc obrońcę i strzałem swoją lepszą lewą nogą pokonał z bliskiej odległości golkipera legionistów. Zaraz po objęciu prowadzenia, kolejną szansę miał Kamycki, którego uderzenie minimalnie minęło bramkę. Kiedy wydawało się, że kolejne bramki dla naszego zespołu są kwestią czasu, padło wyrównanie. W niegroźnej akcji piłka spadła w okolicach 25. metra pod nogi zawodnika Legii. Ten obracając się z futbolówką ewidentnie faulował Dariusza Kalinowskiego. Sędzia nie dostrzegł jednak przewinienia i pozwolił grać dalej. Pomocnik gospodarzy oddał strzał w światło bramki Zubrzyckiego. Ten próbował jeszcze ratować sytuację, jednak piłka po ręce wpadła do siatki Unii.
Strata gola nie zmieniła obrazu gry. Unici dalej przeważali. Kolejne ataki sunęły na bramkę gospodarzy. W 40 minucie wąbrzeźnianie powinni prowadzić. Lewą stroną przedarł się Szymon Marszałek, który został zatrzymany w nieprzepisowy sposób. Sędzia odgwizdał rzut wolny. Dośrodkowanie Sebastiana Isbrandta spadło pod nogi kapitana Unii Bartka Rybszlegera, który miał czystą sytuację do oddania strzału. Zdecydował się jednak odegrać piłkę do Kuby Gościńskiego. Ten wyłożył futbolówkę nadbiegającemu Przemkowi Nowaczkowi, który uderzył z 10. metra. Piłka trafiła jednak w słupek, a do dobitki nie zdążył Oskar Olszewski. Szkoda, bo sytuacja do objęcia prowadzenia była duża. Chwilę potem wąbrzeźnianie przerwali akcję legionistów faulem. W momencie, kiedy zawodnik z Chełmży długo podnosił się z murawy, na środku placu gry doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Na boisko, jak rażony piorunem, padł Daniel Stolkowski (pomocnik Legii), który opluł Przemka Nowaczka. Ten nie pozostał mu dłużny i sam wymierzył sprawiedliwość uderzając w twarz Stolkowskiego. Arbiter główny nie widział całej sytuacji, więc podbiegł skonsultować to z bocznym sędzią, po czym ukarał naszego zawodnika czerwoną kartką. Zachowanie Nowaczka, było z pewnością niesportowe. Jednak wspomniany zawodnik gospodarzy przez większą część pierwszej połowy prowokował naszych zawodników i również zasłużył na kartkę, której jednak nie zobaczył. Dwie minuty po całym zajściu arbiter zakończył pierwszą połowę.
W przerwie trener Walentin Guścin zdecydował się wprowadzić w miejsce Kamyckiego Bartka Literskiego, wzmacniając tym samym blok defensywny. Przewaga jednego zawodnika, jaką mieli legioniści miała wpłynąć na przebieg spotkania. Ku zdziwieniu kibiców, to podopieczni Guścina od pierwszej minuty drugiej połowy przejęli inicjatywę i zdominowali rywali. Blisko zdobycia drugiego gola był Isbrandt. Jego strzał przeleciał jednak nad bramką. Największe zagrożenie pod bramką legionistów stwarzało trio Isbrandt – Bartek Rybszleger – Oskar Olszewski. Ten ostatni został po przerwie przesunięty do pomocy i mocno harował na lewym skrzydle. Gra się zaostrzała. Sędzia zaczął sięgać po kartki. W drużynie Unii zobaczyli je Kalinowski i Olszewski. Legia w tej części meczu biła głową w mur. Nie potrafiła przeprowadzić składnej akcji. Wszystkie ataki gospodarzy kasowane były na 20. metrze przez dobrze grającą obronę Unii. Jedyne zagrożenie legioniści stworzyli sobie po rzucie wolnym. Prawą stroną przedarł się Stolkowski, którego faulem tuż przed polem karnym zatrzymał Kuba Gościński. Dośrodkowanie po nim było jednak na tyle złe, że piłka wyszła na aut. W 70. minucie trener Guścin zdecydował się na podwójną zmianę. W miejsce Czarneckiego i Olszewskiego pojawili się na placu gry Hancyk i Matuszak, którzy mieli dać świeżość i spokój w końcówce spotkania. Po kilku minutach Hancyk mógł wpisać się na listę strzelców kiedy to znalazł się w dogodnej sytuacji. Nie dostrzegł tego Isbrandt, który zamiast podawać do Hancyka zdecydował się na strzał, który zablokował obrońca Legii. Na ostatni kwadrans, na placu pojawił się jeszcze Marcin Gołąb, który zmienił Isbrandta. Również on miał okazję zdobyć bramkę. W dogodnej sytuacji zwlekał z oddaniem uderzenia, co wykorzystali obrońcy, wybijając futbolówkę spod nóg Gołębia. Widać było, że Marcin zatracił gdzieś pewność siebie. Jeszcze przed ostatnim gwizdkiem, z lewej strony po rzucie wolnym uderzał Kuba Gościński, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. Sędzia doliczył trzy minuty do podstawowego czasu gry. Ostatnią akcję przeprowadzili gospodarze, którzy wszyli szybko z własnej połowy. Dośrodkowanie z lewej strony było niecelne i napastnik Legii minął się tylko z piłką. Chwilę potem sędzia zakończył zawody.
Remis z Legią wydaje się dobrym wynikiem z uwagi na fakt, że wąbrzeźnianie przez blisko 50. minut grali w osłabieniu. Pozostał jednak niedosyt. Unia była lepsza piłkarsko i mogła pokusić się o wygraną. Na brawa zasługuje cała drużyna, a w szczególności Kuba Gościński, który znakomicie spisywał się w defensywie, nie popełniał błędów i emanował spokojem. W najbliższą sobotę do Wąbrzeźna przyjedzie rewelacyjnie spisująca się w tym sezonie Drwęca Adabet Golub – Dobrzyń. Piłkarze z Golubia nie doznali dotąd porażki. W ostatniej kolejce pokonali na własnym boisku silnego Chemika Bydgoszcz. W minionym sezonie Drwęca walczyła do ostatniego meczu o utrzymanie w klasie okręgowej. Teraz po 5. kolejkach zawodnicy z Golubia są liderem. Zapowiada się bardzo ciekawy pojedynek.
Dawid Otremba, CWA